"Mam. A ty masz mnie. Jestem twoim sumieniem. Nie chcę nim być, bo bycie twoim sumieniem to wyjątkowo odrażające zajęcie, ale ktoś musi to robić. Padło na mnie, trudno. Z pokorą wypełnię swoje przeznaczenie! (...)"

 "Mam. A ty masz mnie. Jestem twoim sumieniem. Nie chcę nim być, bo bycie twoim sumieniem to wyjątkowo odrażające zajęcie, ale ktoś musi to robić. Padło na mnie, trudno. Z pokorą wypełnię swoje przeznaczenie! (...)"



"Za horyzontem zdarzeń", to pełna emocji, dramaturgii i pytań powieść psychologiczna Radosława Rutkowskiego, która rozrywa serce na kawałki. Czytałam z ogromnym skupieniem, a po skończonej lekturze potrzebowałam chwili, aby dojść do siebie. Mocne doznania.


W powieści mamy trochę psychologii trochę filozofii. Autor świetnie wykreował główną postać, która prowadzi wewnętrzną walkę. Jest mężczyzną, który często w społeczeństwie czuje się nie na miejscu, swój niepokój ukrywa za kurtyną ironii, specyficznych ripost. Również w jego głowie dochodzi do pomieszania, bywa, że nie jest w stanie odróżnić rzeczywistości od fikcji. Gdy zbyt dużo emocji kotłuje się w jednej istocie, w końcu musi dojść do eksplozji.
Marcin, gdy go poznajemy - może się wydawać, że ma ułożone życie zarówno prywatne jak i zawodowe. Jednak to co dzieje się w jego głowie sprawia, że ciągle mu czegoś brakuje. Potrzebuje uleczyć duszę. 

Na pogrzebie ciotki Marcin spotyka się z rodziną, z którą nie jest mu po drodze. Uważa, że nie nadają na tych samych falach, co ewidentnie widać po ich relacjach. Nagle coś w nim pęka i decyduje się na krok w tył. Chce odnaleźć spokój. Wszelkie problemy- ma nadzieję rozwiązać po rozmowie z wujkiem, z którym cała rodzina nie chce utrzymywać kontaktów. Jednak Marcin jest przekonany, że to właśnie wujek Wojtek zna odpowiedzi na nurtujące go pytania. Chce w końcu coś zmienić. Nie chce tkwić w tym życiu nadal. Potrzebuje zmian. 

Jednak nie jest to takie proste. Marcin przy pierwszym spotkaniu nie został miło przyjęty przez swojego krewnego. Już miał się poddać, gdy wuj zmienił zdanie i przyjął Marcina w swoje progi. Odkrycie tajemnicy z przeszłości staje się bliższe realizacji. 

"Za horyzontem zdarzeń", to mocno poruszająca historia. Wielu z nas może borykać się z takimi problemami wewnętrznymi jakich doświadczył główny bohater. Marcin mierzy się z problemami, szuka pomocy u specjalisty. Jednak sesje terapeutyczne nie przynoszą według niego żadnych rezultatów. Autor tłumaczy, że nie na wszystkie problemy są proste rozwiązania. Nie ma jednej formuły, która każdemu pomoże. A szkoda, bo taki lek na "ból egzystencjalny" ułatwiłby życie wielu zbłąkanym osobom.  

Mamy do czynienia z narracją pierwszoosobową. Dzięki czemu bohater otwiera się przed nami. O jego emocjach czy uczuciach dowiadujemy się bezpośrednio od niego. Opowiada dość szczegółowo o swoich relacjach z rodziną. O tym co czuje do każdego z nich. A są to negatywne uczucia. Jedyną osobą, z którą jeszcze ma w porządku relacje to babcia Aldona. Ona jako jedyna jest nadal ostoją, wsparciem i napędem dla całej rodziny. Różni się od innych babć tym, że nie siedzi w domu i nie użala się nad losem tylko bierze sprawy w swoje ręce i działa. Z nią Marcin- mimo że rzadko- ale jeszcze się kontaktuje. Każdy inny członek rodziny- czy to ciotki, wujostwo, kuzynostwo, a nawet matka, brat, czy ojczym wręcz gardzą Marcinem. Przynajmniej on sam tak to odbiera. Nie potrafi poprawić tych relacji, a może nie chce? Podobnie jest w jego związku. Jego partnerka Edyta- JEST. I tyle pozytywnego można o tej relacji powiedzieć. Marcin nie wie dlaczego są razem, czy nadal chce tego związku. Ma ogromne problemy emocjonalne w każdej dziedzinie swojego życia. Stawia bariery między sobą a bliskimi. Ciągle ukrywa się przed nimi, nie potrafi prowadzić szczerych, głębokich, prawdziwych rozmów, które z pewnością by mu pomogły. 

Autor dokładnie opisał uczucia bohatera. Zrobił solidne i długie wprowadzenie do historii. Pomogło to w pełni zrozumieć działania głównego bohatera. Dorastanie bez miłości, czy zainteresowania zawsze odbija się na psychice dorosłego już człowieka. Marcin jest świetnym tego przykładem. 

Miałam wrażenie, że jest to wrak człowieka. Jest bezbarwny, bez uczuć i emocji. Ciągle przygnębiony, a jego życie- marne.

Autor znalazł też miejsce na sceny humorystyczne. Wuj Marcina i jego dwaj sąsiedzi to wybuchowa mieszanka. Razem tworzą świetną ekipę, taką na poprawę humoru. 

Są książki, o których nie można powiedzieć, że czytało się je szybko, czy przyjemnie. Taką jest właśnie "Za horyzontem zdarzeń". Tematy poruszane w powieści są szalenie trudne, a ich rozwiązanie nie jest proste. Do historii należy podejść z ogromną dawką pokory, zrozumienia dla bohatera. Zakończenie wbija w fotel. Nagle wszystko to czego byłam pewna do tej pory stało się przelotne. Historia ta ciągle siedzi mi w głowie i pewnie szybko o niej nie zapomnę.  

Komentarze