Czy jeszcze pamiętacie te piękne zimy, które cieszyły oko i miłośników sportów zimowych? Kiedy to wracało się do domu w przemoczonych butach, zmarzniętych dłoniach mimo obecności rękawiczek? Temu wszystkiemu towarzyszył uśmiech i radość. W naszych rejonach już od dawna takich zim nie ma. Można wręcz rzec, że w okresie zimowym mamy raczej chłodniejszą jesień, którą można przechodzić w adidasach. Obuwie zimowe jest zbędne.
𝐄𝐌𝐈𝐋𝐈𝐀 𝐒𝐙𝐄𝐋𝐄𝐒𝐓
CHATA WYKLĘTYCH𝐖𝐲𝐝𝐚𝐰𝐧𝐢𝐜𝐭𝐰𝐨
Skarpa Warszawska
Czy jeszcze pamiętacie te piękne zimy, które cieszyły oko i miłośników sportów zimowych? Kiedy to wracało się do domu w przemoczonych butach, zmarzniętych dłoniach mimo obecności rękawiczek? Temu wszystkiemu towarzyszył uśmiech i radość. W naszych rejonach już od dawna takich zim nie ma. Można wręcz rzec, że w okresie zimowym mamy raczej chłodniejszą jesień, którą można przechodzić w adidasach. Obuwie zimowe jest zbędne.
Oj wzięło mnie na sentymenty, a to za sprawą Emilii Szelest i jej najnowszej książki- "Chata Wyklętych".
Autorka przypomniała mi o prawdziwej zimie i o tym czym grozi bagatelizowanie natury.
O tym również przekonają się bohaterowie znani już z poprzedniej książki tejże autorki- "Jaskinia milczących".
Oczywiście mowa tutaj o Zuzannie Sobczak oraz Dorianie Gilu. Dwójka przyjaciół o intrygującej relacji- ich szorstka znajomość przerodziła się w przyjaźń.
Mówi się, że ekstremalne przeżycia powodują, że między ludźmi powstaje nieokreślona więź.
Czy w tej sytuacji nadmiar emocji nie będzie czasem początkiem końca tej relacji?
"Góry mają dobrą pamięć i nie zapominają krwi… "
Po wydarzeniach, które na długo pozostaną w pamięci wspomnianych postaci, przychodzi moment na oderwanie się od rzeczywistości. Mowa o rodzinnym spotkaniu oraz o wyprawie w góry wraz ze znajomymi. Autorka przypomina, że spore doświadczenie w wyprawach górskich z pogarszającymi się warunkami pogodowymi ma się nijak. Zła pogoda można przynieść wielkie kłopoty nawet zahartowanym miłośnikom górskich wspinaczek.
Tak było też i w jej historii. Zaczyna się gra o przetrwanie. Na horyzoncie pojawia się nadzieja-stare schronisko. Rzeczywistość szybko weryfikuje fakty i pojawia się pytanie: Bardziej jest w stanie przestraszyć nieokiełznana natura, czy człowiek skrywający mroczne tajemnice?
Lubię odwiedzać świat wykreowany przez Emilię Szelest. Zarówno jak i w poprzedniej książce czuć ogromną pasję do górskich wędrówek, które autorka skrupulatnie przelewa na strony swoich powieści.
Zauroczyła mnie gra warunkami pogodowymi podsycanie klimatu naturą, która nie zawsze jest łaskawa szczególnie w górach. W "Chacie wyklętych" ponownie doświadczamy tego wrażenia.
W zasadzie można śmiało stwierdzić, że zima jest tutaj najistotniejszym elementem, który wiele komplikuje.
Tutaj również warto wspomnieć o pierwszej książce autorki, którą miałem okazję czytać -"Siedem".
Dlaczego? Mamy podobne warunki klimatyczne, surową zimę, która zmusza do zmiany planów i ogranicza pole manewru bohaterów.
Ponownie mierzymy się z akcją, która dzieje się w hermetycznym miejscu. Mierzymy się z klaustrofobicznym klimatem starego schroniska, które skrywa mroczną tajemnicę. Bohaterowie toczą walkę nie tylko o życie ale również o prawdę, którą skrywa przeszłość.
W trakcie tej toczącej się mistycznej gry doznajemy wielu emocji. Autorka porusza czytelniczą wyobraźnię, podsyca mroczny klimat za pomocą prostych elementów- stukanie, pukanie, powiew wiatru, które w odpowiednich momentach odgrywają świetną rolę.
Cała historia ma również wiele innych aspektów, z którymi przyjdzie się nam zmierzyć.
Rodzinna wieź, która powoduje, że w trosce o życie członka rodziny narażamy własne. Czy też walka z własną traumą, niechęcią i odciśniętym piętnem, które niczym znak stopu, informuje ludzki umysł o wydarzeniach z przeszłości, stawiając granicę.
Również oprócz intrygi opartej na kanwie górskiej legendy, ciekawa jest psychologia postaci w obliczu zagrożenia, czy też obcowania ze śmiercią i nie codziennym wydarzeniem jakimi jest odkrycie ludzkich zwłok.
Atmosfera, która gęstnieje z minuty na minutę jest przepełniona niedopowiedzeniami, wzajemnymi podejrzeniami, nieczystymi zagrywkami. I ta bezwzględna obsesja spowodowana legendą o ukrytym skarbie, która przyćmiewa zdrowy rozsądek i staje się elementem całej układanki.
Autorka ma swój styl pisania. Konkretnie i rzeczowo przechodzi do poruszanych tematów. Nie rozwodzi się niepotrzebnie nad nieistotnymi wydarzeniami. Co czyni jej książki błyskawicznymi, które na spokojnie można pochłonąć w jeden wieczór. Nie wdaje się w romantyczne rozgrywki czy też miłosne intrygi między głównymi bohaterami.
Opiera się głównie na tajemnicach, które dostarczają wielu emocji i zapewniają najlepszą czytelniczą rozrywkę.
Wycieczkę w Tatry, uznaję za udaną. Dostarczyła mi wielu ciekawych emocji. Moja sympatia do niefrasobliwego duetu Zuzy Sobczak oraz Doriana Gila została podtrzymana. Wierzę, że to nie ostanie spotkanie z dwójką bohaterów, a autorka ponownie zachwyci mnie nie tylko pięknem górskich szlaków, ale również poruszy moją czytelniczą wyobraźnię kolejną górską legendą.
Gdyż jak wspomniałem już przy recenzji "Jaskinia milczących" w samym Zakopanem nigdy nie byłem jednak autorka swoją książką zachęca mnie do przełamania mojej niechęci do tego obleganego przez turystów miejsca. Kto to wie, czy najbliższej zimy nie wybiorę się właśnie w miejsca opisane przez autorkę aby na własne oczy podziwiać krajobrazy.
Życzę udanej przygody i niezliczonych emocji w trakcie czytania!
Komentarze
Prześlij komentarz